Drugi dzień rozpocząłem od ponownej, tym razem dłuższej wizyty w laboratorium radiobiologii. Zbyt dużo ciekawych rzeczy zostało tu nie odkrytych pierwszego dnia. Więcej czasu poświęciłem na penetracje okolicy. Na tyłach kompleksu znaleźlismy stary wóz strażacki, sporą łódź motorową a także oborę. Na drodzej do jej wnętrza stanął jednak niewidzialny przeciwnik w postaci ... bardzo skondensowanego zapachu ... W pomieszczeniach samego laboratorium poza bliższemu przyjżeniu się składownym tam próbkom i materiałom natknąłem się na ptasie gniazda leżące sobie na stole.
Przyszedł też czas na zwiedzenie drugiego z wielkich kominów chłodniczych. Ten nie został wybudowany nawet w 1/3 stąd użycie szerokiego kąta obiektywu pozwoliło uzyskać kosmiczne wręcz panoramy wnętrza z widokiem na nieboskłon. Wiatr był tu już naprawdę porywisty w porównaniu do komina #1.
Chyba "gwóźdź programu" tego dnia wyprawy. Olbrzymi kompleks radarowy. Dwa radary Duga, tzw. Oko Moskwy robią niesamowite wrażenie. Ogrom tych konstrukcji można docenić dopiero znajdując się u ich stóp, a najlepiej na szczycie... na to jednak sie nie odważyłem czego trochę w tej chwili żałuję :) Niesamowity świst wiatru wędrującego po stalowych konstrukcjach jak i uderzenia metalowych włazów na długo świdrują głowę i nie dają zapomnieć o tym miejscu.
Udalo mi się jednak wykonać kilka ujęć z nieco niższej wieży obserwacyjnej niedaleko Dug'i.
Korzystając z przygotowanej przed wyjazdem mapy okolicznych lasów udaliśmy się jeszcze na poszukiwania czegoś co mogło być mniejszą stacją antenową. Długi marsz przez las w sporym upale przyniosł jednak sukces! Dotarliśmy do kompleksu budynków w środku lasu. Można tu było znaleźć podobnej budowy fragmenty instalacji jakie widzieliśmy w rejonie Oka Moskwy. Częśc z nich była jeszcze umieszczona na wysokich słupach i rozsiana w okolicznym lesie. Ciekawy obiekt i zapewne nigdy nie dowiemy się do czego tak naprawde służył.
Zanim jeszcze dotarliśmy do w.w miejsc, zrobiliśmy szybki rekonesans na kultowym już lunaparku z widywanym często diabelskim młynem.
Tak dotarliśmy do kinoteatru. Ciekawe miejsce z racji dużej ilości zachowanych "eksponatów". Warto było przyjżeć się także wielu obrazom a także malowidłom na ścianach z tamtych lat.
Budynek posiadał także sporą halę sportową z basenem. Sądząc po starym tablicach ogłoszeń i zdjęciach, mogły odbywac się tu większe zawody sportowe. Sam basen to miejsce niektórym dobrze znane, nawet z popularnych gier. Miejsce uwieczniane wielokrotnie na wielu fotografiach. Udało mi się jedna znaleźć coś ciekawego i nowego w tym miejscu. Prawdopodobnie ktoś z polski pozostawił tam kalendarz wraz z długopisem do którego można sie wpisać i pozostawić po sobie ślad. Jesli wierzyć autentyczności osób tam wpisanych to Pripyat gościł mieszkańców Kanady a nawet Thaiti!
Następny przystanek to jedna z kilku szkół obecnych w tym mieście. Można tam znaleźć małą salę gimnastyczną, dość dobrze schowaną biorąc pod uwagę plątaninę korytarzy (choć może to zmęczenie:) ) Ktoś także, pewnie by dodać symboliki przestawił zegar na zewnątrz budynku na godzinę katastrofy z 1986r.
Do budynku którego fasada zrobiona była z misternej mozaiki dotarliśmy już pod koniec tego dnia. Było warto, bo zrujnowana sala koncertowa z jednym z wielu pianin zrobiła na mnie spore wrażenie. O dziwno przy odrobinie dobrych chęci można było wydobyć z tego instrumentu jeszcze kilka dzwięków. Na jeden moment sala wydawała się z nowu żyć....
W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze zrujnowaną "Cafe Pripyat" i pobliską zatopioną barkę na którą jednak nie udało nam się wejść z powodu wysokiego stanu wody.
Po powrocie na miesjce noclegu i krótkim odpoczynku udaliśmy się na nocny spacer po mieście Chernobyl. Zobaczyliśmy pomnik pamięci strażakom i ratownikom z 1986r. Odwiedziliśmy też kilka z wielu dziesiątek opuszczonych domów.
Totalnie zmęczeni wracamy grubo po godzinie 1 w nocy aby nieco odpocząć i nabrać energii na trzeci dzień ekspedycji ...