Niestety moje oryginalne majowe notatki zagineły gdzieś przez te kilka miesięcy więc jestem zmuszony spisać wydarzenia tego dnia z pamięci. Mam nadzieję że się odnajdą, wtedy uzupełnie brakujące informacje.
Dzień rozpoczeliśmy od wspinaczki na jeden z 16-sto piętrowych wieżowców rozsianych po całym mieście. Niestety pogoda nie pozwoliła jeszcze o tej porze dnia na podziwianie okolicy w pełnej okazałości. Postanowiliśmy więc tam wrócić za kilka godzin i udaliśmy się więc do wnętrz zakładów elektromechanicznych Jupiter...
Muszę przyznać że jeśli chodzi o wielkośc i ilość ciekawych miejsc do zwiedzenia to zakłady Jupitera są chyba na pierwszym miejscu w strefie. Olbrzymi zakład można zwiedzać naprawdę godzinami. Dużo różnorakich pomieszczeń, mnóstwo plakatów BHP z tamtego okresu, które uwielbiam zawsze wyławiać z takich miejsc. Okolice zakładu to spora ilość wszelkiego typu maszyn, starych autobusów i labiryntów ścieżek. Szkoda że cała wyprawa nie była o 2 dni dłuższa, wtedy mozna by tu spędzić jeden z tych dni.
Małe więzienie (wraz z komisariatem policji) kryło na swoim zapleczu spore składowisko pojazdów specjalnych jak i cywilnych aut. Można tu było jeszcze zobaczyć zrujnowany warsztat samochodowy z kilkoma wrakami na jego dachu ... dziwne
To był tylko mały przystanek w drodze do szpitala ...
Robi naprawdę duże wrażenie, szczególnie oddziały położnicze pełne dziecięcych zabawek i wszelkiej aparatury medycznej która w obecnym stanie bardzo kojarzy się ze scenami z niektórych filmów i gier, szczególnie serii Silent Hill (dla wtajemniczonych). A myślałem że wyprawa do Oleskiego szpitala sprzed paru lat będzie zawsze na pierwszym miejscu pod względem szpitalnego klimatu ...
To chyba najprędzej zwiedzony obiekt w strefie. Z racji sporych dawek promieniowania nie mogliśmy tam spędzić więcej niż kilkanaście minut. Wynika to pewnie z faktu że miejsce to nie było po katastrofie odkarzane i sprzątane. Sam cmentarz robi dość przygnębiające wrażenie choć miejscami widać było świeże kwiaty. To bardzi budujący widok w otaczającej scenerii.
Szybki przystanek na zrujnowanym dworcu autobusowym pozwolił także odnaleźć w jego sąsiedztwie plenerowy klub muzyczny ze sporą sceną wyłożoną w gwieździstą mozaikę z płyt betonowych.
Pełne zardzewiałych łóżek i porozrzucanych wszędzie zabawek. W szatnianych szafkach można było znaleźć wiszące ubrania i buciki. Udało mi się dość przypadkiem dotrzeć także do małej sali gimanstycznej. Szkoda tylko że aktualny wygląd tego, jak i innych miejsc w strefie tak bardzo zmienia się pod wpływem odwiedzających je ludzi. Na szczęście da się jeszcze wczuć w wydarzenia z 1986r.
No i wreszcie na koniec dnia wróciliśmy do centrum miasta. Ponownie zdobyty 16-sto piętrowiec (bez windy i po całym dniu eskapady to spore wyzwanie) ukazał nam wreszcie to na co czekaliśmy cały dzień. Piękna panorama oświetlania promieniami popołudniowego słońca.
Korzystając z kilku pozostałych nam tego dnia godzin postanowiliśmy zwiedzić też kilka okolicznych budynków i bloków mieszkaniowych.
Udało nam się znaleźć działające (względnie) pianino które na kilka chwil ożywiło okolicę swoimi dzwiękami. W tych okolicznościach był to wywołujący ciarki na plecach "koncert".
Udało mi się upolować tu kilka naprawdę ciakawych murali które postarm się jeszcze w tym roku zaprezentować w odrębnej galerii na tej stronie.
Nasz przewodnik okazał się być człowiekiem z którym można się dogadać i tak oto znaleźliśmy się pod zawalonym budynkiem szkoły podstawowej. Za wejście do niej posłużyły nam parterowe okna.
Czekając na transport do hotelu i chroniąc się przed wszędobylskimi i dość natrętnymi muszkami zwiedziliśmy pobliski "magazyn różności". Był tu składowany sprzęt AGD, meble, wyposażenie sklepów itp. sprzęty z okolicznych budynków.